KOMETA  (1986)

Najete na těchto albech:

 

Spatřil jsem kometu oblohou letěla
chtěl jsem jí zazpívat ona mi zmizela
zmizela jako laň u lesa v remízku
v očích mi zbylo jen pár žlutých penízků

Penízky ukryl jsem do hlíny pod dubem
až příště přiletí my už tu nebudem
my už tu nebudem ach pýcho marnivá
spatřil jsem kometu chtěl jsem jí zazpívat

O vodě o trávě o lese
o smrti se kterou smířit nejde se
o lásce o zradě o světě
a o všech lidech co kdy žili na téhle planetě

Na hvězdném nádraží cinkají vagóny
pan Kepler rozepsal nebeské zákony
hledal až nalezl v hvězdářských triedrech
tajemství která teď neseme na bedrech

Velká a odvěká tajemství přírody
že jenom z člověka člověk se narodí
že kořen s větvemi ve strom se spojuje
krev našich nadějí vesmírem putuje

Spatřil jsem kometu byla jak reliéf
zpod rukou umělce který už nežije
šplhal jsem do nebe chtěl jsem ji osahat
marnost mě vysvlékla celého donaha

Jak socha Davida z bílého mramoru
stál jsem a hleděl jsem hleděl jsem nahoru
až příště přiletí ach pýcho marnivá
my už tu nebudem ale jiný jí zazpívá

O vodě o trávě o lese
o smrti se kterou smířit nejde se
o lásce o zradě o světě
bude to písnička o nás a kometě

KOMETA
Tl. Renata Putzlacher

Ujrzałem kometę
po niebie płynęła
chciałem jej zaśpiewać
lecz zaraz zniknęła
zniknęła jak łania
w leśnym zagajniku
w oczach mi została
garść złotych grosików

Pieniążki ukryłem
pod dębu gałęzie
gdy znowu przyleci
nas już tu nie będzie
nikogo nie będzie
próżno się spodziewać
widziałem kometę
chciałem jej zaśpiewać

O wodzie o trawie o lesie
o śmierci z którą nie można pogodzić się
o zdradzie miłości o świecie
no i o ludziach żyjących na naszej planecie

Na dworcu gwieździstym
wagony bezpańskie
pan Kepler rozpisał
prawidła niebiańskie
szukał i ustalił
dzięki swej lunecie
prawa które ciążą
śmiertelnym na świecie

Wielkie i odwieczne
tajniki przyrody
że tylko z człowieka
człowiek się urodził
że korzeń z gałęźmi
dąb wielki buduje
a krew naszych myśli
kosmosem wędruje

Widziałem kometę
jak relief świetlisty
rzeźbiony rękami
dawnego artysty
chciałem się wspiąć w górę
dotknąć jej zmysłami
zostałem sam nagi
z pustymi rękami

Jak posąg Dawida
z marmuru białego
sięgałem choć wzrokiem
do nieba samego
gdy znowu nadleci
ach pycho chełpliwa
nas już tu nie będzie
ktoś inny jej zaśpiewa

O wodzie o trawie o lesie
o śmierci z którą tak trudno pogodzić się
o zdradzie miłości o świecie
będzie to piosenka o nas i komecie

 

KOMETA
Tl. Andrzej Ozga

Ujrzałem Kometę ze złotym warkoczem
Zaśpiewać jej chciałem, lecz znikła mi z oczu
Raz jeszcze błysnęła tam w drzewach, a potem
zostały mi w oczach monety dwie złote

Monety ukryłem pod dębem w szczelinie
Nim znowu nadleci, nasz czas dawno minie
Nas już tu nie będzie gdy ona powróci
A chciałem komecie piosenkę zanucić

O lesie, o trawie, o wodzie
O śmierci, z którą nam, mierzyć się przychodzi
O zdradzie, miłości, o świecie
O wszystkich ludziach, co tu, na tej żyli planecie.

Ruszają pociągi w niebieskie rozjazdy
Pan Kepler ustalił im tam rozkład jazdy
Odnalazł wpatrzony w gwieździste przestrzenie
blask tej tajemnicy, co jest nam jak brzemię

Cień wiecznie tajemnej reguły w przyrodzie
Że tylko z człowieka się człowiek narodzi
Że drzewem z gałęzią wciąż łączy się korzeń
Krew naszych nadziei szybuje przestworzem

Ujrzałem kometę na niebie szerokim,
jak relief artysty z minionej epoki
Sięgnąłem, by chwycić, zatrzymać przy sobie
I naraz pojąłem, jak mały jest człowiek

Jak posąg Dawida wykuty w marmurze
wciąż stałem, czekałem Komety tam w górze
Ech, pycho żałosna! Gdy znów błyśnie w drzewach
nas już tu nie będzie. Kto inny zaśpiewa…

O lesie, o trawie, o wodzie
O śmierci, z którą nam mierzyć się przychodzi
O zdradzie, miłości, o świecie..
Piosenka będzie to o nas i Komecie.

 

KOMETA
Tl. Leszek Berger

Widziałem kometę,
po niebie frunęła.
Chciałem jej zaśpiewać,
ona mi zniknęła.

Zniknęła jak łania
pod lasem w oparach.
Mnie w oczach została
złotych monet para.

Monety ukryłem
pod ziemią przy dębie.
Gdy znowu przyleci,
nas już tu nie będzie.

Nas już tu nie będzie,
ach pycho chełpliwa.
Ujrzałem kometę,
chciałem jej zaśpiewać.

O wodzie, o lesie,
o trawie,
o naszej ze śmiercią
rozprawie,
miłości i zdradzie,
i świecie,
i ludziach, co żyli
na tej tu planecie.

Na niebie gwiazd dworzec
– wagonów stukoty.
Pan Kepler opisał
ich ruch i obroty.
Okiem swej lunety
w kosmicznej przestrzeni
odnalazł sekrety,
co w lędźwiach niesiemy.

Odwieczne i wielkie
tajniki przyrody,
że tylko z człowieka
człowiek się narodzi.
Krew naszych nadziei
szybuje przestworzem,
że w pniu się odnajdą
i gałąź, i korzeń…

Ujrzałem kometę,
jak relief rzeźbioną
przez mistrza, co dawno
żywota dokonał.
By dotknąć jej dłonią,
sięgałem w dal czarną,
dostrzegłem jedynie
swą małość i marność.

Jak posąg Dawida,
wykuty w marmurze,
stałem i szukałem,
szukałem jej w górze.
Gdy znowu przyleci,
ach pycho chełpliwa,
nas już tu nie będzie
lecz inny jej zaśpiewa.

O wodzie, o lesie,
o trawie,
o naszej ze śmiercią
rozprawie,
miłości i zdradzie,
i świecie.
To będzie piosenka
o nas i komecie.

 

KOMETA
Tl. Jerzy Handzlik

Spatrzyłem kometę, obłokiem płynęła,
Chciałem jej zaśpiewać, ale mi zniknęła
Zniknęła, jak łania ginie pośród gąszczu
W oczach wciąż mi błyszczy garść żółtych pieniążków

Pieniądze ukryłem pod dąb, jak żołędzie,
Gdy znowu przyleci nas ju tu nie będzie.
Nas już tu nie będzie, los zwykły człowieka
Spatrzyłem kometę chciałem jej zaśpiewać.

O wodzie o lesie, krasie traw
O śmierci pisanej jednako wszystkim nam
miłości i zdradzie, gorzkich łzach.
O ludziach, co kiedyś przeszli już przez ten świat.

Na nieba kolei wagonów przeprawa
Pan Keppler rozpisał planetom ich prawa
Szukał, w końcu znalazł w samych planet jądrach
Sekret, co do dzisiaj niesie mnie na biodrach.

Wielka i odwieczna zagadka przyrody
Ze tylko z człowieka człowiek się narodzi
że korzeń z wiatrami kształt drzewa buduje
Krew naszych nadziei wszechświatem wędruje.

Spatrzyłem kometę – urodą wabiła
Jak sztuka sprzed wieków, co mistrza przeżyła
Sięgałem do nieba, to nie żadna blaga,
Marność mnie obdarła całego do naga.

Stałem, jak słup soli, jak rzeźba Dawida,
Patrzyłem do nieba, choć jej już nie widać
Jak znowu przyleci, ponad tamte drzewa
Mnie już tu nie będzie, ale inny jej zaśpiewa.

O wodzie o lesie, krasie traw
O śmierci pisanej jednako wszystkim nam
Miłości i zdradzie, gorzkich łzach.

 

KOMETA
Tl. Jarosław Gugała

Ujrzałem kometę, po niebie leciała
chciałem jej zaśpiewać, ale się schowała
jak łania uciekła w leśne oczerety
a w oczach zostały mi złote monety

I skryłem monety do ziemi pod dębem
gdy znowu przyleci – nas tu już nie będzie
nas tu już nie będzie – los marny człowieka!
Ujrzałem kometę – chciałem jej zaśpiewać…

O wodzie o trawie o lesie
o śmierci, z którą zmierzyć przyjdzie się
miłości i zdradzie i świecie
i wszystkich ludziach co żyli tu na tej planecie…

Na dworcu niebieskim wciąż dzwonią wagony
Kopernik i Kepler badali ich tory
aż w końcu spisali odwieczne zasady
te które do dzisiaj na plecach dźwigamy,

To jedna z największych tajemnic przyrody,
że tylko z człowieka się człowiek narodzi,
że tylko z korzeni drzew rosną gałęzie,
krew naszej nadziei wędruje po świecie.

Nanana…

Ujrzałem kometę – a była jak rzeźba
wielkiego artysty, którego już nie ma
gdy chciałem jej dotknąć i wspiąć się do nieba
do naga obnażył mnie bezsens pragnienia

Jak posąg Dawida z białego marmuru
patrzyłem na niebo, szukałem tam cudu,
że może tu wróci – ot próżność człowieka!
Lecz nas tu już nie będzie – ktoś inny jej zaśpiewa…

O wodzie o trawie o lesie
O śmierci, z którą zmierzyć przyjdzie się
Miłości i zdradzie i świecie
Będzie to piosneczka o nas… i komecie…

 

KOMETA
Tl. Jerzy Marek

Widziałem kometę, po niebie leciała
chciałem jej zaśpiewać, lecz w pył się rozwiała
zniknęła jak łania w zaroślach pod lasem
oczy mi przeszyła złotych monet blaskiem

Monety schowałem do ziemi pod dębem
gdy znowu przyleci, nas już tu nie będzie
nas już tu nie będzie i próżno się łudzić
widziałem kometę, chciałem jej zanucić

O trawie, o lesie, o wodzie
o śmierci, z którą tak trudno się pogodzić
o zdradzie, miłości, o świecie
o losie pokoleń żyjących na naszej planecie

Już gwiezdne perony pełne dźwięcznych głosów
pan Kepler rozpoznał reguły kosmosu
znalazł przez lunetę w gwiazdach tajemnicę
co nieść ją musimy na barkach przez życie

Tę jedną z odwiecznych tajemnic przyrody
że tylko z człowieka człowiek się narodzi
że drzewo to związek liści i korzeni
wszechświatem wędruje krew naszych nadziei

Widziałem kometę niby relief, dłutem
dawno już zmarłego artysty wykuty
sięgałem do nieba, marna moja siła
prawda mnie brutalnie na ziemię strąciła

Jak posąg Dawida rzeźbiony w marmurze
zamarłem, ze wzrokiem wzniesionym ku górze
gdy znowu przyleci, ach próżno się smucić
nas już tu nie będzie, inny jej zanuci

O trawie, o lesie, o wodzie
o śmierci, z którą tak trudno się pogodzić
o zdradzie, miłości, o świecie
będzie to piosenka o nas i o komecie

 

KOMETA
Tl. Jacek Lewiński

Ujrzałem kometę po niebie przemknęła
Chciałem jej zaśpiewać a ona zniknęła
Jak łania w gęstwinie w chmurach się schowała
Tylko garść miedziaków w oczach mi została

Pieniądze ukryłem pod ziemią przy dębie
Kiedy znów przyleci nas już tu nie będzie
Minie nasze życie marne i niestałe
Widziałem kometę zaśpiewać jej chciałem

O wodzie o trawie o lesie
O śmierci którą nie w porę zawsze los przyniesie
O zdradzie miłości o świecie
O ludziach którzy żyli na naszej planecie

Wciąż z dworca gwiezdnego ruszają wagony
Na szlak przez Keplera w niebie wyznaczony
On szukał aż znalazł w gwiezdnych zakamarkach
Prawdę którą teraz dźwigamy na barkach

Największa z odwiecznych tajemnic przyrody
Że tylko z człowieka człowiek się narodzi
Że korzeń wraz z liśćmi w drzewo się jednoczy
Krew naszych nadziei wszechświatem się toczy

Ujrzałem kometę jak relief srebrzysty
Wykuty rękami dawnego artysty
Wspiąłbym się do nieba żeby ją zatrzymać
Ale marność mocno na ziemi mnie trzyma

Jak posąg Dawida z marmuru białego
Stałem i bezradnie gapiłem się w niebo
Dumając że kiedy znów tutaj przybędzie
Ktoś inny zaśpiewa bo nas już nie będzie

O wodzie o trawie o lesie
O śmierci którą nie w porę zawsze los przyniesie
O zdradzie miłości o świecie
Będzie to piosenka o nas i komecie

THE COMET
Translation: Roman Kostovski

I noticed comet fly over the distant night
I wanted to sing to it, it vanished before my sight
Vanished beyond where the fawn in the forest hides
And the sparks left a glimmer of golden coins in my eyes

The glimmer of gold I hid under my cellar door
When it comes back then, we won’t be here anymore
We won’t be here anymore oh pride my shallow curse
I noticed a comet fly I wanted to sing a verse

About the grass, about the creeks, about the woods
How death we would remedy if we could
About our loves about our hates about our mirth
And about all those who live on this planet earth

Through the heavenly gate the stellar trains ring
their verse
John Keppler wrote out the laws of the universe
He searched till he found in the realm of his looking
glass
The secrets that burden us as ages gently pass

The laws of the universe, vast in their ancient form
A child from a man and a woman is always born
The root and the branch make the shape of a living
tree
The stream of our hopes travel all through eternity

I noticed a comet fly a vision beyond our words
Drawn by the master who no longer walks this earth
I reached to the sky I just wanted to feel its flow
Vanity stripped me bare, struck me a final blow
Like the statue of David
From clear and white marble stone
I gazed up above standing naked and alone
When it comes back again, Oh pride my shallow curse
We won’t be here anymore; will someone sing a verse?

 

THE COMET
Translation: Marek Landry

I spotted a comet streaming across the sky
I wanted to sing to it but it left my sight
Disappeared in a parkland as a forest hind
In my eyes a few small gold coins were left behind
I hid the coins under an oak tree in the earth
When it flies once again we will then not be here
We will then not be here oh so futile and proud
I spotted a comet and wanted to sing out

Of water, of the grass, of the woods
of a death which we would allay if we could
of our love, of lost trust, of the Earth
and of all the people who ever lived on the planet here

The wagons are clinking in the stellar stations
Mister Kepler described heavenly relations
In the stellar glasses I found out from my search
the secret which we now carry on our shoulders
a great and long standing secret of creation
that only a person gives birth to a person
that a root is connected to the tree branches
the essence of our hopes wanders through the cosmos

Of water, of the grass, of the woods
of a death which we would allay if we could
of our love, of lost trust, of the Earth
and of all the people who ever lived on the planet here

I spotted a comet as it were in relief
From the hand of an artist who is now deceased
I climbed up to the sky I wanted to touch it
My vanity had stripped me completely naked
As a white marble stat ue carved out by David
I stood there and I searched and I searched overhead
We will then not be here oh so futile and proud
We will then not be here the others will sing out

Of water, of the grass, of the woods
of a death which we would allay if we could
of our love, of lost trust, of the Earth
and it will be a song about us and a comet

DER KOMET
Übersetzung: Frank Viehweg

Als der Komet durch den Himmel flog und ich stand
Staunend, wollt ich ihm was singen, doch er verschwand
Er verschwand wie auf der Lichtung ein scheues Tier
Nur ein paar goldene Sterntaler blieben hier

Vor meinen Augen, ich grub sie im Garten ein
Wenn er zurückkehrt, wird keiner von uns mehr sein
Keiner von uns, ach du vorlaute Eitelkeit
Als der Komet kam, stand ich mit dem Lied bereit

Übers Meer, übers Gras, übern Wald
Übern Tod, der sich ganz wahllos sein Opfer krallt
Über die Liebe und den Verrat
Und über jeden, den dieser Planet je beherbergt hat

Und auf der Sternenstation drängt sich Zug an Zug
Herr Kepler schrieb die Gesetze des Himmels, trug
Rätsel zusammen, die er in den Büchern fand
Rätsel, die wir mit uns tragen noch unverwandt

Uralte Rätsel des Lebens von Anfang an
Daß der Mensch nur einen Menschen gebären kann
Daß sich die Krone dem Wurzelwerk beigesellt
So schwimmt das Blut unsrer Hoffnungen durch die Welt

Als der Komet durch den Himmel flog, da war er
Wie ein Relief eines Künstlers von alters her
Ich stieg am Seil hinauf, streckte nach ihm die Hand
Bis ich mich nackt in dem Widersinn wiederfand

Und ganz wie David so von Michelangelo
Stand ich und schaute empor in ein Irgendwo
Wenn er zurückkehrt, ach vorlaute Eitelkeit
Sind wir nicht mehr, aber jemand singt ihm zur Zeit

Übers Meer, übers Gras, übern Wald
Übern Tod, der sich ganz wahllos sein Opfer krallt
Über die Liebe und den Verrat
Übern Komet und den, der ihn gesehen hat

COMETA
tradotto in inglese da Radek
ri-tradotto in italiano da Alessandro

Ho visto la cometa, che ha attraversato il cielo
Volevo cantare per lei, ma è scomparsa
E‘ scomparsa come un capriolo nella forsesta
Solo un paio di monetine gialle rimangono nei miei occhi

Ho nascosto le monetine nella terra sotto la quercia
Quando lei tornerà noi non saremo più qui
Non saremo più qui, ah! mia vana gloria,
Ho visto la cometa e volevo cantare per lei

dell’acqua, dell’erba, della foresta
della morte, con la quale non possiamo conciliarci,
dell’amore, del tradimento, del mondo
e di tutte le persone che sono vissute su questo pianeta.

Alla stazione siderale i vagoni tintinnano
il Sig. Keplero ha prescritto le leggi dei cieli,
Le ha cercate e trovate in binocoli astronomici,
ha trovato i segreti che ci portiamo sulle nostre spalle

gli enormi e infiniti segreti della natura
che l’uomo solo dall’uomo può nascere
che le radici e i rami si uniscono per creare l’albero
il sangue delle nostre speranze viaggia attraverso l’universo.

Ho visto la cometa, ed era come un sollievo
Fatto dalle mani di un’artista che non già non vive più
Mi sono arrampicato fino al cielo perchè volevo toccarla
e la futilità mi ha reso completamente nudo

Proprio come un statua del David di marmo bianco
sono stato fermo ed ho guardato in alto
Quando tornerà di nuovo, Ah! mia vana gloria,
Io non sarò più qui, ma qualcun’altro canterà per lei

dell’acqua, dell’erba, della foresta,
della morte, con la quale non possiamo concilliarci,
dell’amore, del tradimento, del mondo
Sarà una canzone su di noi e sulla cometa.

LA COMÈTE
traduction: Albane Smilga

Repérant une comète traversant le ciel
elle disparut quand je voulus chanter pour elle
comme une biche à la lisière de la forêt
ne restait dans mes yeux qu’une jaune monnaie

Dans l’argile sous un chêne les pièces je mis
quand elle reviendra nous ne serons plus ici
Nous ne serons plus là, oh orgueil torrentiel !
J’ai vu une comète, je voulus chanter pour elle

Chanter l’eau, chanter l’herbe, la forêt
et la mort avec qui l’on ne peut être en paix
les amours, les chagrins, la planète
Et de tous, de ceux qui ont de cette vie pris leur retraite

Les wagonnets scintillent sur la gare étoilée
les lois du ciel que Monsieur Kepler a montrées
Il les chercha, son télescope lui révéla
ces secret qu’aujourd’hui nous gardons en nos bras
Celui de la nature grandiose infinie,
que seulement d’un humain, l’humain peut prendre vie,
qu’en un arbre s’unissent racines et branches
qu’errant dans l’univers l’âme des espoirs s’épanche

Nanana…

Je vis la comète, œuvre épargnée par les ans
sculptée des mains d’un artiste qui n’est plus vivant
Voulant gravir le ciel et voulant m’en saisir
l’absurdité me prit jusqu’à me dévêtir
Tel David dans le marbre de sa blanche statue
restant debout je fixais au-delà des nues
Quand elle reviendra oh orgueil torrentiel
nous ne serons plus là, d’autres chanteront pour elle.

Chanter l’eau, chanter l’herbe, la forêt
et la mort avec qui l’on ne peut être en paix
Les amours, les chagrins, la planète
Une chanson à propos de nous et une comète.

EL COMETA
Traducción: Jana Dušková

Vi un cometa,
por el cielo navegaba.
Quería cantarle
pero se me desapareció.
Desapareció como una cierva en el bosquecillo
en los ojos sólo me quedaron
unas moneditas amarillas.

Escondí las moneditas en la tierra
debajo de una encina.
Cuando llegue la próxima vez
nosotros ya no estaremos aquí.
¡Ya no estaremos, ay, orgullo vanidoso!

Vi un cometa,
quería cantarle
sobre el agua, la hierba, el bosque,
sobre la muerte
con la que reconciliarse
no se puede.
Sobre el amor, la traición, el mundo
y sobre toda la gente que ha vivido
en este planeta.

En la estación astral
tintinean los vagones.
El señor Kepler
empezó a escribir las leyes celestiales.
Estaba buscando,
hasta que los encontró
en los prismáticos astronómicos,
los secretos
que ahora cargamos en los hombros.

Grandes y eternos
secretos de la naturaleza:
que sólo de un humano
otro humano nace,
que la raíz y las ramas
se unen en el árbol.

La sangre de nuestras esperanzas
viaja por el universo.

Vi un cometa,
era como un relieve
de las manos de un artista
que ya no está vivo.
Escalé al cielo
quería palparlo.
La vanidad me quitó la ropa
hasta dejarme desnudo entero.

Como la estatua de David
de mármol blanco
allí me quedé, y miré,
miré hacia arriba.
Cuando llegue la próxima vez
ay, orgullo vanidoso,
nosotros ya no estaremos aquí
pero otro le cantará.

Sobre el agua, la hierba, el bosque,
sobre la muerte
con la que reconciliarse
no se puede.
Sobre el amor, la traición, el mundo.

Será una canción sobre nosotros
y el cometa.

ЗІРКА
Переклад: Alyosha Volinchik

Побачив я зірку, що в небі літала
Хотів їй співати – вона вже сховалась,
Як лань, яка зникла у диких кущах,
Залишила лиш кілька іскор в очах.
Іскорки срібла зарив я під дубом.
Повернеться зірка, а ми вже не будем…
Нас вже не буде. О, марна пихатість!
Побачив я зірку, хотів їй співати

Про траву, про струмок та про ліс.
Ще й про смерть: з нею так важко домовитись
Про тепло, зраду та почуття
Про всіх людей, яких прихистила планета ця.

На зоряній станції дзвенять вагони
Пан Кеплер записав неба закони.
Секрети, які ми тягнули на спинах.
Він розпізнав у всесвітніх тканинах
Вічні великі секрети природи:
Лише людина людину народить,
Гіллі з корінням стовбур єднає
Кров наших надій по світу блукає

Про траву, про струмок та про ліс.
Ще й про смерть: з нею так важко домовитись
Про тепло, зраду та почуття
Про всіх людей, яких прихистила планета ця.

Падала зірка, так ніби штовхнули
Руки митця, про якого забули
Злетів я вгору – вона відторгнула
Вічність мене до кісток роздягнула
Як постать Давида мармурна-біла
Дивився я в небо, де зірка летіла
Вона повернеться. О, марні пихатості!
Я вже помру, іншим буде співатися.

Про траву, про струмок та про ліс.
Ще й про смерть: з нею так важко домовитись
Про тепло, зраду та почуття
Про всіх людей, яких прихистила планета ця.

Про траву, про струмок та про ліс.
Ще й про смерть: з нею так важко домовитись
Про любов, про тепло, та про час
Буде то пісня про зірку… та й про нас

KOMETA
Prijevod: Mato Pejić

Ugledah kometu, oblake dosegla
Htjedoh joj zapjevat, ali je pobjegla
Pobjegla netragom k’o plaha ovčica
U oku ostade par žutih novčića

Novce sam sakrio pod hrastom u blatu
Kad opet doleti, nećemo biti tu
Nećemo biti tu, sve nam je utaman
Ugledah kometu, daj da joj zapjevam

O travi, o šumi, o vodi
O smrti s kojom se nitko ne nagodi
Ljubavi, izdaji, o svijetu
I svim ljudima što su kad bili na tom planetu

Nebeski kolodvor, rondaju vagoni
Kepler red uvodi, vladaju zakoni
Dugo je tražio u zvjezdanim knjigama
Tajnu što skriva se u našim nogama

Tajna je prirode najveća dovijeka
Da čovjek postane samo od čovjeka
Da stablo korijenje vezuje s granama
Krv nade putuje kozmičkim stranama

Ugledah kometu, ko reljef bila je
Ko djelo slikara koji već nestaje
Htio sam na nebo taći je rukama
Sad sam bez odjeće na teškim mukama

Kao kip Davida od bijelog mramora
Gledam na kometu što motri ozgora
kad dođe drugi put, sve mi je utaman
ja neću biti tu, nek drugi zapjeva

O travi, o šumi, o vodi
O smrti s kojom se nitko ne nagodi
Ljubavi, izdaji, o svijetu
I svim ljudima što su kad bili na tom planetu

ÜSTÖKÖS
Fordítás: Tömösközi Csaba

Láttam egy üstököst,az égboltot vágta át,
dalolnék neki, de hirtelen tovább állt.
Eltűnt,mint dámvad az erdő szélében,
nem hagyott itt mást,csak aranypénzt szememben.
Aranypénzt eldugtam öreg tölgy tövében,
ha újra vissza jön én régen nem élek,
mi régen nem éljük már gőgös életünk,
dalolnék neki,de ő csak úgy elrepült.

A vízről,a rétről erdőről,
halálról,ki mindenkit meggyötör,
a szívről,a vérről csalásról,
és mindenről amit még nem látott.

Az égi állomás vagoncsengésében
Kepler úr szétírta törvényét az égnek,
kereste míg rátalált a csillagok tengerén
titokra mi azóta vállunkat terhelé,
a legnagyobb legrégibb természet törvényét,
hogy az emberből csak ember születék,
gyökér az ágakkal tölgyfában teljesül
értelmünk vére a kozmoszban szétterül.

Láttam egy üstököst akár egy reliéf,
egy művész kezéből,aki már rég nem él,
szálltam fel az égbe tán megérinthetem,
szégyenben az összes ruhámat levettem,
mint Dávid szobra fehér márványból
álltam és néztem fel néztem fel a sárból,
nem vagyunk méltók rá,hogy felemeljenek
dalolnék neki,de ő csak úgy elment.

A vízről a rétről erdőről,
halálról,ki mindenkit meggyötör,
a szívről, a vérről csalásról,
mindenről amit még nem látott.

KOMETO
Traduko: Georgo Handzlik

Mi vidis kometon sur nokta ĉielo
Tuj mi volis kanti por ĝi sen ŝancelo
Sed ĝi malaperis, kun ĝi la espero
Por mi nure restis kvar oraj moneroj

Monerojn mi kaŝis teren ĉe la kverko
Kiam ĝi revenos ni kuŝos en ĉerkoj
Ni ne plu ekzistos sorto oftas vanti
Mi vidis kometon por ĝi volis kanti.

Pri akvo, pri herbo pri arbar’
Pri morto al kiu ne eblas kontraŭstar’
Pri amo, perfido sen sekret’
Pri homoj vivintaj iam sur la planed’

Tintas vagonaroj sur ĉielaj reloj
Jan Kepler donis ĝustajn vojojn
por la steloj
Li serĉis senĉese inter astroj sencon
Kaj trovis sekteton puran vivesencon.

Sekreton malnovan trovis astronomo
Ke homo naskiĝi povas nur el homo
Ke vent’ kun folioj en arbo intimas
Kaj niaj esperoj tra kosmo pilgrimas

Mi vidis kometon sur nokta ĉielo,
Ĝi brilis samkiel antikva juvelo.
Mi provis ektuŝi ĝin norde aŭ sude
Vanteco min ŝiris de vestoj ĝisnude.

Mi staris senmova, dum nokto solecis,
Rigardis ĉielen, sed ĝi malaperis
Kiam ĝi revenos, mi ne plu ekzistos
Kanton por ĝi kantos alia kantisto.

Pri akvo, pri herbo pri arbar’
Pri morto al kiu ne eblas kontraŭstar’
Pri amo, perfido sen sekret’
Li kantos pri homoj kaj pri la komet’.

Z televizního pořadu ČT Zpívání na Zelené hoře natočeného v Santiniho chrámu na Zelené hoře v roce 1998. Režie: R. Chudoba.

Zdroj: archiv Jaromíra Nohavici
© Jaromír Nohavica, 2013