Je podzim a léto zavřelo svůj krám
Ve tvém sadu zloději jablka sklízí
Na dvou židlích sedíš a na každé sám
Když zklameš trápí to tvoje a ne cizí
Nad hlavou kymácí se nebe
Za límcem kapka studu zebe
V zrcadle nepoznáváš sebe
A z boha stal se bůžek
Do studny na pokraji lesa
Černý okov klesá
A z trumfového esa
Zůstal jen růžek
Je ti to líto
Bramborová nať hoří na pastvách
Pasáčkové krav karty hrají
Jako malý kluk měl jsi v noci velký strach
Že netopýři krev člověku sají
Ale pravdu neřekli ti
Že ty oči které ve tmě svítí
Nejsou netopýří sítí
Ale hvězdnou oblohou
A ty zabalený v dece
V rohu temné klece
Křičel jsi do tmy Tady přece
Za mnou nemohou
Je ti to líto
Jak tak tiká čas ten starý policajt
Bolí stále víc ta rána řezná
Pustíš si kazeťák It’s been a hard day’s night
Ten flák už nikdo z mladých nezná
Všechny noci ach tak stejné
Černě darmodějné
Dny odlétají v hejně
Na jih za sluncem
Život trvá pouhou chvíli
A odliv střídá příliv
A to všechno co jsme žili
Byl jen sen
Je ti to líto
CZY JEST CI PRZYKRO
Tłumaczenie: Wiesław Marcysiak
Już jesień, a lato zamknęło swój kram
Z twego sadu złodzieje jabłka kradną
Na dwóch stołkach siedzisz, a na każdym sam
Problem tylko twój, nie ich, w godzinę marną
Niebo kołysze się nad głową
Jak lód przenika drwiące słowo
I nie poznaje ciebie lustro
A z Boga powstał bożek
Na skraju lasu w studni
Czarna podkowa dudni
Atutowy as – choć cudny
A został tylko rożek
Czy jest ci przykro
Kartoflane łęty palą się na polach
Pastuszkowie sobie w karty grają
Mały chłopiec w nocy a taki wielki strach
Że nietoperze krew człowieka piją
Lecz prawdy nigdy ci nie zdradzą
Że oczy co to nocą świecą
To nie są bestie które szydzą
Ale rozgwieżdżone niebo
A ty derką otulony
Gdzieś tam z ciemnego kąta
Krzyczysz w ciemność: przecież tutaj
Nigdy mnie nie znajdą
Czy jest ci przykro
Tyka tak stary policmajster-czas
A cięta rana bardziej boli
Puścisz z kasety – A Hard Day’s Night
Ten stary hit młodych już nie obchodzi
Wszystkie noce takie same
Darmodzieje czarne
Uciekają stadnie
Za słońcem na południe
A życie trwa pół chwili
Nie wejdziesz do tej samej rzeki
A to co się zdarzyło
To był tylko sen
Czy jest ci przykro
ŻAL CI
Tomasz Borkowski
Jesień już i lato swój zamknęło kram
Z twego sadu jabłka kradną chłopcy
Na dwóch stołkach siedzisz, a na każdym sam
Gdy zawodzisz, to swych bliskich, a nie obcych
Kołysze niebo się jak co dnia
Na plecach kropla wstydu chłodna
I w lustrze trudno siebie poznać
A z Boga został bożek
Do studni na obrzeżu lasu
Wpada wiadro czasu
A z atutowych asów
Ostał się rożek
I teraz żal ci
Teraz żal ci
Znów pasterze krów palą w polu łęt
Grają w karty przy swych ogniskach
Mały byłeś gdy w nocy bardzo bałeś się
Że nietoperze krew ci mogą wyssać
Ale nikt ci nie powiedział
Że blask oczu co cię w mroku śledzą
Nie jest chmarą nietoperzą
Tylko niebem pełnym gwiazd
A ty kryjąc się pod kocem
W kącie w mroczne noce
Krzyczałeś w ciemność całym głosem:
Tu nie złapią nas!
A teraz żal ci
Teraz żal ci
Nie odpuszcza ci stary gliniarz czas
Wciąż nie boli mniej ta rana cięta
It’s been a hard day’s night z kasety nadal grasz
Nikt z młodych tego nie pamięta
Wszystkie noce tak niezmienne
Czarne, nadaremne
Odlatuje już jesiennie
W kluczu dzień za dniem
Życie trwa tylko chwilę
Co przyjdzie to odpłynie
A to wszystko co przeżyłeś
To był sen
I teraz żal ci
Teraz żal ci